Pixel Heaven 2017

Data

8-bit LegoTegoroczna, piąta już impreza retrogamingowa Pixel Heaven odbyła się w dniach 25-28 maja 2017 r. w halach MZA przy ulicy Włościańskiej w Warszawie. Bardzo długo odkładałem uczestnictwo w niej, choć miałem okazję nie raz być w tym czasie na miejscu. W tym roku pojechałem wraz z ekipą wolontariuszy z fundacji DKiG zmontować tam wystawę retro sprzętu i gier.

Podczas Pixel Heaven 2017 zadbano o prawdziwy duch klimatów retro!Należy przyznać, iż organizator bardzo poważnie podszedł do kwestii bezpieczeństwa i impreza miała dwa checkpointy. Na pierwszym panowie szukali alkoholu, narkotyków, bomb i kontrabandy w plecakach i walizkach. Natomiast na drugim już za punktem rejestracyjnym zrealizowanym w autobusie ustawionym na placu, panie szukały wszelkich ostrych narzędzi, którymi moglibyśmy zrealizować swoje fantazje z Mortal Kombat X oraz sprawdzały identyfikatory i opaski. Tak rozsądne podejście do sprawy miało też swoje minusy. Jednym z nich był fakt, że parking (z którego korzystaliśmy jako wystawcy) był po drugiej stronie obiektu i dostać się można było tam tylko obchodząc całe MZA naokoło. Zapewne by uniemożliwić zamachowcom z Dyna Blaster wniesienie czegoś z samochodu omijając checkpoint.

Jest klimat, jest zabawaHala MZA jest dużym dwupoziomowym obiektem idącym w tysiące metrów kwadratowych powierzchni wybudowanym na początku XX wieku. Charakteryzuje się dzielonym, przeszklonym dachem, piętrem w postaci tarasu na 2/5 powierzchni budynku oraz szerokimi bramami wjazdowymi na kanały autobusowe. Wyśmienity industrialny klimat, jak na realizację targów tego typu. Cała hala jest przedzielona na dwie części. W tej bliższej punktu rejestracyjnego znajdowała się część retro, część stacjonarnego VR, współczesnych gier, scena i pomniejsze stoiska. Natomiast druga prezentowała bardzo dużą wystawę LEGO, automatów do gier, mobilnego sprzętu VR oraz części prasowej zawierającej czasopisma, komiksy i gry planszowe.

Pixel Heaven 2017 - widok z góryLokalizacja zlotu była dobrana bardzo fortunnie, gdyż Pixel Heaven znajdował się na Żoliborzu zaraz przy stacji metro Marymont zabezpieczonym w garaż wielopoziomowy. Kierowcy solidarnie bez względu na to, czy jadą ze wschodu, z zachodu, z północy czy południa, musieli się przebić mniej więcej przez podobną ilość betonowej architektury stolicy. Natomiast piesi raczej nie mogli na nic narzekać. Gastronomicznie też nie można było wybrzydzać. Na miejscu stało kilka FoodTrucków grabiących ludzi z pieniędzy do żywej kości, natomiast dla grupy kontrolnej „głodny student” 200 metrów od obiektu znajdowała się wioska blaszaków, w której czas zatrzymał się w latach 90. Osobiście czułem się, jak gdyby Polska okiełznała technologię znaną z Assasin’s Creed jako pierwsza. Na szczęście jedzenie było świeże i smakowite… Chinka z blaszaka z chińszczyzną zresztą również… Aaa, no tak, skoro już o gastronomii mowa, to należy wspomnieć też o zabezpieczeniu punktów w których programy gastronomiczne zwykły się kończyć (tak, jak komedie romantyczne ślubem), czyli przygodach fekalianych. Te fantazje można było realizować w kilkudziesięciu ToiToiach rozstawionych na placu wraz z umywalkami.

Kolejny widok z góry...Po rejestracji we wspomnianym autobusie uczestnik imprezy otrzymywał reklamówkę zawierającą najnowszy numer magazynu Pixel oraz wydany specjalnie na tę okazję numer legendarnego czasopisma Top Secret spłodzony wspólnymi siłami starej ekipy redakcyjnej wykopanej spod lodu przez archeologów. Tak że miła niespodzianka. Podobno elita dostała jeszcze po koszulce, jednakże mój pomarańczowy identyfikator „special guest” do niej nie uprawniał. Zawsze wiedziałem, że nie jestem idealny, na szczęście idealnie sobie z tym radzę. Identyfikator zawierał też sprytnie przycięty plan imprezy w kształcie dyskietki 3,5”.

Choć Pixel Heaven to impreza komercyjna, jednak nie mogło na niej zabraknąć akcentów scenowychPo wstępnych oględzinach lokalizacji można było odnieść wrażenie, że impreza stoi na trzech filarach. Pierwszym z nich jest strefa retro, która zajmowała jakieś 30% powierzchni. Następne 20% to LEGO, kolejne 30% to gry współczesne (w tym przygniatająca większość pod VR). Reszta wystawców to wspomniana sekcja mijająca się z elektroniką, sklepiki ze sprzętem i sklepiki ze wszystkim co sprzętem nie jest, a da się graczowi wcisnąć tak skutecznie, by bez żalu pożegnał się z nerką. Na mnie osobiście na Pixel Heaven zrobiła wrażenie wielkość strefy retro, którą realizowało trzech lub czterech wystawców. Szczerze mówiąc jeszcze nigdy nie widziałem tak wielu polskich telewizorów z lat 80. ubiegłego wieku w jednym miejscu. Wreszcie pierwszy raz miałem okazję pograć na konsoli Dreamcast, pobawić się Amstradem Joyce, Amigą 1000, czy oryginalnym IBM PC XT. Tak na marginesie, jeśli irytuje Was odpalający się 30 sekund Windows, to powinniście zobaczyć ile czasu uruchamia się XT z MS-DOS. Przeczuwałem to, ale teraz wiem, dlaczego starsze pokolenie żyło krócej.

Reklama dźwignią handluPixel Heaven odwiedził tabun vblogerów i kilka telewizji. Była nawet TVN. Był taki moment, że ekipa jakiejś telewizji zaczepiła mnie, gdy grałem w House of the Dead 2 na pistolet z pytaniem „Jak to działa”. Ooo… Nie wiedzieli co czynią. Przez bite kilka minut opowiadałem im w jaki sposób pistolet widzi punkt rastra na ekranie telewizora i procesor mierzy opóźnienia… Nie spodziewam się, że ten materiał ukaże się gdziekolwiek. Z racji faktu, że ja tam byłem służbowo, a nie rekreacyjnie, ominęło mnie wiele atrakcji tej imprezy o których nie mogę Wam napisać. Były na przykład interesujące wykłady o tworzeniu gier, historie prawdziwe o procesie tworzenia kultowych tytułów, Q&A z takimi sławami jak Rob Hubbard czy Adrian Chmielarz. Było tego naprawdę sporo, pokazy filmów, ciężko wymienić wszystko. Swoje pięć groszy do świetności imprezy dołożyli nasi koledzy z demosceny. V0yager, Raf, Jetboy i Zephyr. Niestety i w tym przypadku ograniczony godzinami dyżurów w strefie retro nie mogłem ich wkładu w imprezę skonsumować w należyty sposób. Natomiast udało mi się załapać na pokaz filmów z VHS. Absolutna klasa B dla prawdziwych hardkorów. Trochę brakowało mi na imprezie Cosplay, choć skromną obecność pięknych pań w kostiumach nadrabiała zdecydowanie niezdrowa ilość pięknych pań bez kostiumów działających w zawodach graficzek i programistek (?PARITAS EXPLOIT ERROR) zaprzęgniętych w rosnących w Polsce, jak grzyby po deszczu firmach produkujących gry Indie. Zrobiliśmy z Rafem kilka dobrych kółek po hali rozprawiając z ów producentami o indykach. Nic jednak nie pobudziło tak mojej wyobraźni, jak stanowiska VR. Grając wcześniej na Sony VR, miałem teraz na PH możliwość porównać swoje doświadczenia z tymi na urządzeniach Rift od Oculus oraz Vive od HTC. Choć różnicy pomiędzy aktualnie najtańszym zestawem na rynku (Sony), a Rift czy Vive jako osoba o dosyć ograniczonych sensorycznie wodotryskach wizualnych nie zauważyłem, to muszę przyznać, że zarówno Rift, jak i Vive, były zaopatrzone w latarnie. Urządzenia te monitorują pozycję gracza w przestrzeni, co umożliwia przemieszczanie się w zakresie 2-3 metrów w grze. To, plus nowe kontrolery, robiło spore wrażenie. Jednak zarówno w przypadku HTC, jak i Oculus, cena maszyny zdolnej płynnie uruchomić grę spędza sen z powiek. Ponadto uważam (ufam), że przypadek gracza eutanującego się poprzez zawinięcie i uduszenie przewodem od własnych gogli VR jest tylko kwestią czasu. Na tę ostatnią przypadłość nie cierpiały urządzenia ze stanowisk z mobilnym VR (Gear VR plus Sony Galaxy S6) lecz nie umożliwiały też przemieszczania się w przestrzeni, więc uwalniały od problemu, który na tej platformie nie istnieje. No i ten straszny kontroler na Bluetooth, który o kalibracji nie słyszał… Trzeba przeżyć tę traumę, żeby wiedzieć o co chodzi. Poza tym zaskakująco dobrze to działa, biorąc pod uwagę fakt do czego służy nam na co dzień telefon.

Ekipa DKiG podczas Pixel Heaven 2017Nie sposób nie wspomnieć o kilku osobach z którymi spędziłem miło wolny czas i bez których impreza nie byłaby dla mnie tak atrakcyjna.

Z Rafem i Jericho na rozmowach o wszystkim i o niczym, z Tygrysem na debacie o kodowaniu na Z80 i odtwarzaniu sampli metodą PWM oraz z Bago Zonde na rozmowach o tworzeniu gier. Pozdrawiam Was więc, jak również całą ekipę wolontariuszy z DKiG i do zobaczenia być może na następnym Pixel Heaven.

/Data of Tropyx

W raporcie wykorzystano zdjęcia autorstwa Daty.